Wyceń bramę garażową Zamów katalog
Znajdź swój salon

Użyj obecnej lokalizacji

Zobacz więcej
Pokaż wybrany
Zobacz listę wszystkich salonów
27.09.2023 Szymon Krajniak Aktualności

Mistrzowski set z Marką KRISHOME (dawniej KRISPOL): Siatkarski klasyk w Bełchatowie

Niewiarygodna wręcz atmosfera w Hali Podpromie wywoływała u graczy rywali ciarki na rękach. Siatkarski klasyk pomiędzy PGE Skrą Bełchatów a Asseco Resovią Rzeszów w sezonie 2012/2013 zgotował kibicom jedno z naj-lepszych starć w historii play-off PlusLigi. Walka o prymat w PlusLidze elektryzowała wtedy całą siatkarską Polskę. W dzisiejszym meczu odwieczni rywale będą bić się o awans do ćwierćfinału TAURON Pucharu Polski. I tylko jeden z nich zagra dalej.

Środowy mecz w Bełchatowie wyłoni ostatniego ćwierćfinalistę TAURON Pucharu Polski. Turniej finałowy rozgrywek, których Sponsorem jest Marka KRISHOME (dawniej KRISPOL), rozgrywany będzie w dniach 26-27 lutego we Wrocławiu.

Historia starć pomiędzy tymi dwiema niezwykle zasłużonymi dla polskiej siatkówki drużynami to historia sukcesu i porażki. Historia, która elektryzowała całą siatkarską Polskę, a kluczowe jej bitwy do dziś przez wielu uważane są za najlepsze, a z pewnością najbardziej emocjonujące starcia w historii zawodowej ligi.

Wszystko zaczęło się w 2004 roku, gdy Asseco Resovia wróciła po latach nieobecności do PlusLigi. Wtedy w polskiej lidze rządziła już PGE Skra, będąca mistrzem Polski nieprzerwanie właśnie od sezonu 2004/2005 do rozgrywek 2010/2011, czyli przez siedem kolejnych lat! Początkowo nikt w Rzeszowie nie oczekiwał ogrywania mistrzów Polski, lecz z każdym kolejnym sezonem i pozyskaniem potężnego sponsora – firmy Asseco, oczekiwania rosły. Sezon po sezonie, mecz po meczu, apetyty kibiców i rzeszowskiego środowiska były coraz większe. Długo, bardzo długo rzeszowianie nie mogli choć raz pokonać złotego rywala z Bełchatowa. Przegrali aż 20 kolejnych ligowych meczów od powrotu do PlusLigi. Sposobu na PGE Skrę nie było. Aż do 2010 roku.

Jednym z architektów nowej siły drużyny z Rzeszowa był Krzysztof Ignaczak, który po złotej serii z bełchatowską Skrą postanowił zacząć od nowa i przenieść się do ligowych rywali z Rzeszowa. Pierwszej wygranej doczekał się dopiero w 2010 roku, gdy 23 kwietnia Asseco Resovia pokonała w play-off PGE Skrę. Było to jednak zwycięstwo na otarcie łez, bowiem bełchatowianie wyeliminowali Resovię w walce o finał. To był jednak pierwszy sygnał, że można podjąć skuteczną walkę z mistrzami Polski. Sygnał do zmasowanego ataku dał niewątpliwie Gyorgy Grozer, niezwykle widowiskowo grający atakujący, który zasilił Resovię w sezonie 2020/2011. To z jego udziałem po raz pierwszy w historii rzeszowianie ograli PGE Skrę w rundzie zasadniczej – 30 października 2010 roku zwyciężyli 3:1, a Grozer zdobył w tym spotkaniu 23 punkty.

To było prawdziwe szaleństwo – opowiada Gyorgy Grozer, który nie mógł zrozumieć euforii, która po tym spotkaniu zapanowała w Rzeszowie. – To była dopiero trzecia kolejka w sezonie, a w mieście zapanowała atmosfera porównywalna do tego, jakbyśmy już zdobyli mistrzostwo. Kibice oszaleli a świętowaniu nie było końca, wtedy jeszcze nie rozumiałem, o co tym wszystkim chodzi. Dopiero później dotarło do mnie, że wygrana w świętej wojnie ze Skrą to było najważniejsze dla drużyny, kibiców, całego Rzeszowa.

Gyorgy Grozer
Siatkarz Asseco Resovii

To był kluczowy z punktu widzenia Resovii moment w ligowej rywalizacji, bowiem hegemonia PGE Skry została przełamana. Już rok później Asseco Resovia wywalczyła mistrzostwo Polski po niewiarygodnym finale. Rzeszowianie prowadzili 2-o po meczach wyjazdowych, lecz w trzecim rozgrywanym przed własną publicznością przegrali 1:3. I wtedy sprawy we własne ręce wziął właśnie Grozer. W meczu nr 4 zagrał kosmicznie, a Podpromie dosłownie odfrunęło. 22 kwietnia 2012 – niemal dziesięć lat temu – niemiecki atakujący poprowadził Resovię do mistrzostwa i przerwania siedmiu złotych lat PGE Skry. W decydującym starciu zdobył 31 punktów, atakował z 70-procentową skutecznością, blokował i zagrywał asy, gdy trzeba było, grał ofiarnie nawet w obronie. Choć siatkówka to gra zespołowa, to jednak wtedy można powiedzieć, że zwyciężył niemal w pojedynkę. Rzeszów oszalał z radości, bo po raz pierwszy był złotym zwycięzcą w świętej wojnie.

Numerem jeden jeżeli chodzi o emocje w świętej wojnie była rywalizacja w ćwierćfinale play-off w kolejnym sezonie, czyli 2012/2013. Obie drużyny miały swoje kłopoty w sezonie zasadniczym i skończyły dopiero na czwartym i piątym miejscu w tabeli. To oznaczało, że w walce o wszystko spotkały się już w pierwszej rundzie play-off. Niezwykły, do dziś pamiętny przebieg miało spotkanie nr 2, w którym ostatecznie zwyciężyła Resovia, po niewiarygodnym tie-breaku. W nim bohaterem został Zbigniew Bartman, który czego się nie dotknął, zmieniał w złoto. A sytuacja była niesamowita, bowiem PGE Skra prowadziła już 6:2 w secie, w którym gra się tylko do piętnastu punktów. Momentem zwrotnym w meczu okazało się wejście rezerwowego atakującego – Bartmana. Gracz Resovii odmienił losy ostatniego seta, w którym od momentu pojawienia się na boisku zdobył niewyobrażalne dziewięć punktów! Gdy pojawił się na parkiecie w piątym secie kazał rozgrywającemu Lucasowi Tichaczkowi, aby ten wystawiał mu wszystkie piłki.

Widziałem, że w zespole zapanowała trwoga i chciałem pomóc.

Zbigniew Bartman
Siatkarz Asseco Resovii

Tamten mecz i tamte chwile wspomina Paweł Woicki, dziś rozgrywający Asseco Resovii, wtedy gracz PGE Skry Bełchatów.

Gdy wygraliśmy czwartego seta do 17 wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą – mówi rozgrywający, który ma na swoim koncie już 519 występów w PlusLidze. – Pamiętam, że przed tym tie-breakiem ciarki przechodziły mi po rękach. W hali kibice Resovii byli tak głośno, że to odczuwało się całym ciałem. Kocham grać w takich warunkach, to dla mnie niezapomniane momenty. Resovia nas przełamała i wyeliminowała już w ćwierćfinale, lecz atmosfera tamtej rywalizacji to było coś, po co ja uprawiam ten sport. Nigdy jej nie zapomnę.

Paweł Woicki
Siatkarz Asseco Resovii

Dzisiejsze starcie w TAURON Pucharze Polski pomiędzy PGE Skrą a Asseco Resovią znowu zapowiada się pasjonująco – oba kluby ostatnio ustabilizowały formę i grają dobrą siatkówkę. Co ciekawe, prawie 9 lat temu, w meczu w którym w tie-breaku błyszczał Zbigniew Bartman, po stronie PGE Skry występowało aż trzech obecnych graczy Asseco Resovii. Poza Pawłem Woickim grali jeszcze Maciej Muzaj i Paweł Zatorski. Z kolei w PGE Skrze z tamtego składu zostali Karol Kłos i Aleksandar Atanasijević.

Nie wiem czy możliwy jest powrót do tamtych czasów, gdy hale wypełniały się ponad normę a starcia PGE Skry i Asseco Resovii były szaloną dawką emocji – mówi Woicki. – Liczę jednak, że to środowe starcie przyniesie sporo emocji, sprawi sporą frajdę kibicom i będzie bardzo zacięte.

Paweł Woicki
Siatkarz Asseco Resovii

Mecz w Bełchatowie rozpoczyna się dziś o godz. 20.30, transmisja w Polsacie Sport.

Więcej o autorze

Szymon Krajniak
Specjalista ds. PR i Contentu

Dziennikarz, marketingowiec oraz event manager związany z biznesem oraz Jednostkami Samorządu Terytorialnego. Zaangażowany w idee niosące pozytywne wartości. W KRISHOME zajmuje się PR-em oraz szeroko pojętym obszarem content marketingu.