Chyba nikt się nie spodziewał, że przebudowana przed sezonem drużyna z Kędzierzyna-Koźla będzie w stanie grać tak fantastyczną siatkówkę jak przed rokiem, gdy w fantastycznym stylu sięgnęła po Ligę Mistrzów. Okazało się jednak, że w tym sezonie ZAKSA już zdobyła TAURON Puchar Polski, triumfowała w zakończonym właśnie finale PlusLigi, a w najbliższą niedzielę znowu powalczy w wielkim finale Ligi Mistrzów!
Przed startem rozgrywek 2021/2022 wielu zadawało sobie pytanie, jak będzie nowa Grupa Azoty ZAKSA, skoro z najlepszej drużyny poprzedniej edycji Ligi Mistrzów odeszli mistrzowie świata Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski, a do mistrzów Polski z Jastrzębia-Zdroju przeniósł się mistrz olimpijski Benjamin Toniutti? Na ich miejsce przyszli obiecujący polski rozgrywający Marcin Janusz, libero kadry USA Erik Shoji oraz Norbert Huber. Wydawało się, że choć wprawdzie to klasowi gracze to jednak zastąpienie dotychczasowych filarów musi trochę potrwać. Tym bardziej, że z zespołem pożegnał się także trener Nikola Grbić, na jego miejsce przyszedł Gheorghe Cretu. Sezon pokazał jednak, że wszyscy się mylili.
ZAKSA nie tylko wygrała fazę zasadniczą Ligi Mistrzów Świata, zdobyła TAURON Puchar Polski, ale rok po roku awansowała do finału PlusLigi i Ligi Mistrzów! W Polsce już odebrała Jastrzębskiemu Węglowi to, co straciła przed rokiem – mistrzowską koronę, wygrywając w czterech meczach wielki finał.
Brawa dla nich, dzisiaj nic nam nie wychodziło – mówi Rafał Szymura, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, który przegrał z ZAKSĄ także w polskim półfinale Ligi Mistrzów. – Niestety, takie mecze też się zdarzają. Za rok będzie kolejna szansa, musimy zapomnieć o tym sezonie, wyciągnąć wnioski i być lepsi niż teraz. Staraliśmy się dzisiaj, żeby w naszej grze w końcu coś zaskoczyło, ale dzisiaj zdecydowała klasa ZAKSY. Brawa dla nich jeszcze raz, a my mamy srebro, z którego po tak trudnym sezonie też trzeba się cieszyć.
Radości po triumfie w PlusLidze nie krył robiący w tym sezonie prawdziwą furorę Marcin Janusz. 28-latek wkroczył wreszcie na salony światowej siatkówki i spisał się kapitalnie – co zaowocowało m.in. powołaniem do reprezentacji Polski.
Trochę nie mogę jeszcze uwierzyć w to, co się stało, bo ten sezon był szalony, a my mieliśmy wiele dobrych momentów i trochę tych słabszych. Myślę, że nikt nie spodziewał się, że będziemy w tym punkcie, w którym jesteśmy. Nie miałem pojęcia, jak wypadnę w tym roku, chciałem się po prostu sprawdzić. Ale to zupełnie nie chodzi o mnie, trafiłem do świetnego miejsca, świetnie zarządzanego, z taką drużyną która rozgrywającemu bardzo ułatwia dobre granie. Staram się wykorzystywać szansę, którą dostałem i bardzo się cieszę, że póki co się udaje. Teraz krótka chwila na świętowanie, a potem okazja na przejście do historii. Mamy Puchar Polski, mistrzostwo, a teraz szansę na trzecie trofeum – Ligę Mistrzów. Mamy umiejętności, żeby ją wygrać.
Grupa Azoty ZAKSA sięgnęła po dziewiąty tytuł mistrzów Polski w historii klubu, wskoczyła na drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów, ustępując już tylko AZS AWF Warszawa. Teraz jednak przed kędzierzynianami wielka okazja, by rok po roku zdobyć Ligę Mistrzów i przejść do historii nie tylko polskiej siatkówki.
Już tamten sezon z wygraną Ligą Mistrzów był dla nas kapitalny, ale teraz mamy już mistrzostwo, którego zabrakło przed rokiem, a nadal pozostajemy w grze w Europie – cieszy się Łukasz Kaczmarek, atakujący Grupy Azoty ZAKSY, który razem z całym zespołem wspierał przed meczem Norberta Hubera, który doznał zerwania ścięgna Achillesa. – Wierzę w tego chłopaka, on na pewno jeszcze bardzo wiele osiągnie. Mogę mu powiedzieć bardzo wiele, bo kontuzje mnie trapiły, miałem nawet rok przerwy, ale po nim wróciłem i wygrałem Ligę Mistrzów. On jeszcze zagra wielkie mecze – dodaje gracz, który zdradza tajemnice sukcesu swojego zespołu: – Naszą tajemnicą jest to, że mamy świetną atmosferę i umiemy się zrozumieć. Zawodnicy dobierani do ZAKSY do siebie pasują i to widać na boisku. W Kędzierzynie panuje świetny klimat i każdy kto do nas przychodzi dobrze się tu czuje. Teraz mamy tydzień na przygotowanie się do wielkiego finału Ligi Mistrzów, zrobimy wszystko, by zapisać się w historii naszej siatkówki. Myślę, że nikt nie spodziewał się przed sezonem, bo u nas i w Trentino zaszło wiele zmian, że dojdzie do powtórki finału sprzed roku. Jedziemy do Lublany z pozytywnym nastawieniem – dodaje.
Wielkie starcie o triumf w Lidze Mistrzów już w najbliższą niedzielę w Lublanie. Mecz z Trentino Volley rozpoczyna się o godz. 21.