Przed nami wielkie emocje w Lidze Mistrzów Świata. W wielkim finale PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA zmierzy się z Jastrzębskim Węglem. Dwie najlepsze drużyny fazy zasadniczej rok po roku walczą o mistrzostwo Polski. W poprzednim sezonie ze złotych medali cieszyli się jastrzębianie, rywale osłodzili gorycz porażki historycznym triumfem w Lidze Mistrzów. Jak będzie teraz?
Finał rozpoczyna się w środę 4 maja, a rywalizacja potrwa do trzech wygranych. W tym sezonie obie drużyny grały już ze sobą na kilku frontach – Superpuchar Polski wywalczyli mistrzowie Polski z Jastrzębia-Zdroju, później jednak górą byli kędzierzynianie – wygrali dwukrotnie w fazie zasadniczej PlusLigi, w finale TAURON Pucharu Polski oraz zwyciężyli w półfinale Ligi Mistrzów, eliminując jastrzębian. W sumie w zawodowej lidze ci dwaj odwieczni rywale spotykali się dotąd 85 razy, 41 razy wygrywała ZAKSA, 44 razy Jastrzębski.
Cały sezon jest podporządkowany temu, aby na koniec dojść do wielkiego finału PlusLigi i spróbować triumfować w walce o mistrzostwo. Naszym rywalem, tak samo jak przed rokiem, będzie zespół Jastrzębskiego Węgla. Chcemy się zrewanżować, choć zdajemy sobie sprawę, z kim nam przyszło rywalizować. Z pewnością będzie to świetna wizytówka dla polskiej siatkówki i PlusLigi. Jesteśmy grupą ambitnych ludzi, zrobimy więc wszystko, by w tym roku zwyciężyć.
Rywale z Jastrzębia-Zdroju, w których szeregach gra kilku byłych graczy ZAKSY, nie mają zamiaru tanio sprzedać skóry. – Czas na creme de la creme całego sezonu – mówi Łukasz Wiśniewski, środkowy Jastrzębskiego Węgla, który tak jak Benjamin Toniutti, Rafał Szymura czy Jurij Gladyr ma na swoim koncie sukcesy także w barwach ZAKSY. – Za nami słabszy okres, mam nadzieję że teraz zaprezentujemy swą najlepszą siatkówkę. Po to pracowaliśmy cały sezon, żeby obronić tytuł zdobyty przed rokiem. Finał Ligi Mistrzów nie dla nas, skupiamy się na finale ligi. Trzeba się w środę obudzić naładowanym optymizmem, wyjść na boisko i zrobić swoje. Liczę, że tytuł zostanie w Jastrzębiu.
Lubię grać w Kędzierzynie, występowałem tutaj przez dwa sezony, więc mam sporo przyjaciół. Miałem pechowy początek sezonu, teraz już jestem zdrowy, w formie i naładowany chęcią wygrania tego finału. W tym sezonie ZAKSA nam nie leży, mają na nas patent, ale my spróbujemy wyjść na to spotkanie w pełni zmobilizowani. Mam nadzieję, że to my będziemy się cieszyć po ostatnim meczu.
Każdy jest szczęśliwy i podekscytowany, że udało się dotrzeć aż do finału, ale dalej czujemy, że jesteśmy w stanie ugrać coś więcej – podkreśla jedno z największych odkryć sezonu – rozgrywający Grupy Azoty ZAKSY, Marcin Janusz. – Mamy umiejętności, które pozwalają nam wygrać z Jastrzębskim, choć z pewnością czekają nas bardzo trudne i emocjonujące mecze. To mój najlepszy sezon w karierze, tutaj gra się nieustannie pod ogromną presję, gdzie się nie pojedzie czy zagra są oczekiwania, by tylko wygrywać. Wytrzymywanie takiego obciążenia to dla mnie coś nowego, coś co przed startem sezonu nie było pewne. Wiedziałem, że mam na tyle wysokie umiejętności, by temu sprostać, ale mimo wszystko dla mnie to była ogromna zmiana. Czuję się w ZAKSIE świetnie, a teraz przed nami najważniejsze mecze do wygrania.
Co ciekawe, w historii zawodowej ligi – czyli od sezonu 2000/2001 tylko cztery drużyny mają w swoim dorobku mistrzostwo Polski. Ta sytuacja nie zmieni się także w sezonie 2021/2022, bowiem zarówno Grupa Azoty ZAKSA, jak i Jastrzębski Węgiel są w tym elitarnym gronie razem z PGE Skrą Bełchatów i Asseco Resovią Rzeszów.